Strony

poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Dzień Ziemi.



 

Dzień Ziemi 
nazywany także 
Międzynarodowym Dniem Ziemi, 
to coroczne wydarzenie obchodzone w celu promowania ochrony środowiska, 
poszerzania świadomości ekologicznej 
i inspirowania do życia w zgodzie z naturą. 
Idea obchodów Dnia Ziemi 
została zapoczątkowana w 1970 r. 
przez amerykańskiego senatora 
Gaylorda Nelsona.


ZOBACZ!!!


OBCHODY 

DNIA ZIEMI.


dmyk


sobota, 6 kwietnia 2024

Czerwone maki.

 



   Polskie kino wojenne to dość podchwytliwa sprawa. Bywa różnie - czasem bardzo źle, kiedy indziej przyzwoicie, a od wielkiego dzwonu tak, że śmiało można pokazywać to światu. Temat bitwy o Monte Cassino, z uwagi na jej znaczenie, ale i samą geografię, znany jest daleko poza granicami naszego kraju. Przełożenie tej historii na wielki ekran wymagało twórcy w tej materii doświadczonego, a takim z pewnością jest Krzysztof Łukaszewicz.

   Nowy film Krzysztofa Łukaszewicza zaczyna się niczym Indiana Jones. Efektowna scena kradzieży niezbędnych leków i ucieczki głównego bohatera przez tłoczne, spalone słońcem irańskie ulice przywodzi na myśl opowieści łotrzykowskie. I de facto, od tego momentu "Czerwone maki" podzielić można na dwie części, a ich spoiwem jest postać młodego, zbuntowanego chłopaka (w tej roli Nicolas Przygoda), którego oczami postrzegamy wojenną perspektywę.

   I tak w tej pierwszej jest miejsce i na zarysowanie wątku romansowego pomiędzy Jędrkiem a sanitariuszką Polą (Magdalena Żak), rodzinnego (braterskie spotkanie po latach), jak i przedstawienie kolejnych istotnych dla fabuły bohaterów. Choć to ostatnie, z uwagi na sporą liczbę protagonistów, moim zdaniem jest niewystarczające. Przedłużona ekspozycja prowadzi do drugiej części, czyli clue filmu, którymi rzecz jasna są przygotowania oraz sama bitwa o Monte Cassino, jaka rozegrała się 17 i 18 maja 1944 roku. I nie ma co ukrywać, że ta zrealizowana z dużym rozmachem, tempem i odpowiednio rozplanowaną dramaturgią część jest zdecydowanie lepsza od pierwszej.

    "Czerwone maki": Jest przyzwoicie, ale to za mało

   Być może to także kwestia rozłożenia aktorskich akcentów. Początek filmu w większej mierze spoczywa na barkach młodych wykonawców, zwłaszcza Przygody, który wprowadza nas niejako do akcji. Z kolei w miarę rozwoju fabuły punkty ciężkości są zdecydowanie bardziej rozproszone, obejmując szereg wyrazistych bohaterów drugiego planu. Począwszy od dokumentującego zdarzenia redaktora (Leszek Lichota), przez generała Władysława Andersa (Michał Żurawski), rotmistrza Stanisława Zahorskiego (Szymon Piotr Warszawski) po podporucznika Edmunda Wilkosza (Mateusz Banasiuk). Zwłaszcza role Lichoty i Żurawskiego godne są uwagi. To w ogóle ten typ aktorstwa, który bardzo lubię. Nieprzesadzony, oszczędny, stonowany, gdzie nawet detal (jak chociażby trzęsące się ręce) obrazuje emocje i charyzmę postaci.


Kuba Armata